Adam Czyżewski Blog
Teksty o urbanistyce, architekturze, projektowaniu i … upływającym czasie
Arne Jacobsen
Arne Jacobsen był znacznie młodszy od założycieli Międzynarodowych Kongresów Architektury Współczesnej (CIAM). Pomimo to zaliczono go do tytanicznego pokolenia twórców awangardowego modernizmu. W latach 20. został okrzyknięty przez kopenhaską prasę „duńskim Le Corbusierem”, a u schyłku życia jego niezachwiana pozycja zawodowa była określana – tyleż złośliwie, co bezsilnie – mianem „architektonicznej tyranii”.
Przebieg kariery zawodowej, rozległość zainteresowań i ogromny wpływ na twórczość następnych generacji skandynawskich projektantów stawiają Jacobsena na równi z genialnym Finem – Alvarem Aalto.
Najsłynniejsze meble Jacobsena – krzesła „Mrówka” i „Siódemka” – to prawdziwe ikony kultury masowej. Po dziś dzień produkowane w milionach sztuk i zapewne jeszcze liczniej kopiowane – ustępują pod względem liczby sprzedanych egzemplarzy tylko najstarszym i najbardziej znanym modelom Thoneta.
.
Sylwetka
Jacobsen wyróżniał się silną osobowością i bezkompromisowym stosunkiem do własnej twórczości – szkicował szybko, szybko rozdawał polecenia i wymagał pełnego poświęcenia od podwładnych i partnerów – nigdy wobec nich nie ujawniał wątpliwości. Dobrze dbał o swoje interesy. Jak bardzo był uparty, świadczy historia wspomnianej „Mrówki” – jedynego krzesła stojącego na trzech nogach. Producent tego mebla, Fritz Hansen, dopiero po śmierci Jacobsena mógł pomyśleć o wprowadzeniu wersji „czworonożnej”. Nie była już tak ciekawa i intrygująca pod względem formalno-ideologicznym, ale i nie budziła kontrowersji ze względu na statykę i bezpieczeństwo użytkowania. Gdyby zapytać o zdanie Jacobsena, pewnie powiedziałby to, co zwykł mówić zawsze – krzesło na trzech nogach nie chwieje się, nawet jeśli podłoga jest nierówna. I gdyby nie ten jego upór, krzesło pewnie nigdy nie trafiłoby na rynek – pierwsze 400 sztuk Fritz Hansen wyprodukował tylko dlatego, że twórca wzoru sam zdobył zamówienie na 200 sztuk od swojego stałego klienta – fabryki farmaceutycznej Novo.
Upodobania kolorystyczne Jacobsena również były stałe. W tapicerkach stosował jedynie szarości i zielenie – w żadnym wypadku nie mogła być to czerwień, którą uważał za brzydką i wulgarną. A przecież dzisiaj trudno sobie wyobrazić słynny fotel „Jajko” w kolorze innym niż czerwony.
Henning Larsen, uznawany za jednego z najwybitniejszych architektów skandynawskich, terminował w pracowni Jacobsena w latach 50., wielokrotnie doświadczając twardej ręki swojego szefa. Jacobsen potrafił być nieprzejednany, a nawet brutalny. Larsen z przerażeniem wspomina jego spotkanie z byłymi pracownikami, z którymi przegrał rywalizację w konkursie na projekt kaplicy w Lyngby. „O, wy bękarty!” – rzucił im na powitanie w czasie uroczystości wręczenia nagród, a w odpowiedzi usłyszał, że sam jest „bękartem” i do tego „tłustym”. Tego było za wiele. Jacobsen, który jak wielu Duńczyków żydowskiego pochodzenia musiał w czasie wojny zbiec do Szwecji, nie taił żalu do byłych podwładnych, którzy nie tylko przejęli jego firmę i „ukradli” mu najlepszych klientów, ale na dodatek, jak utrzymywał, spili w czasie wojny cały zapas jego ulubionego czerwonego wina. Więc chociaż nie był rozrzutny, za własne pieniądze kupił makietę projektu Alvara Aalto, który w konkursie zajął trzecie miejsce, i zaprezentował ją na wystawie w Charlottenborg.
To zrozumiałe poczucie krzywdy wzięło się również z frustracji, której doświadczył na emigracji w Szwecji. Zajmował się tam wyłącznie projektowaniem tkanin i tapet (była to profesja jego drugiej żony – Jonny). Stworzył wiele wspaniałych wzorów, ale z pewnością uważał ten czas za stracony. Boleśnie też odczuł zmianę trybu życia. Przed wojną – zdolny, młody, zamożny – dobrze wiedział, jak spożytkować i cieszyć się owocami swoich licznych sukcesów, i jak wszyscy rówieśnicy pasjonował się nowoczesnością, awioniką, jazzem, uwielbiał szybką jazdę sportowym autem, a w życiu towarzyskim był ujmującym i wytrwałym kompanem.
Tyle na temat wyrazistego charakteru Jacobsena – kluczem do poznania jego dzieł niech będą związane z nimi miejsca oraz wydarzenia, które w 2001 roku towarzyszyły obchodom 100-lecia narodzin architekta.
Bellevue
Na północ od Kopenhagi rozciąga się „duńska Riwiera”, kilkudziesięciokilometrowy odcinek wybrzeża, który od ponad stu lat służy zamożnym mieszkańcom stolicy jako miejsce letniego wypoczynku. Spośród miejscowości zabudowanych malowniczymi domami wyróżnia się Klampenborg. Tu w latach 1932-35 powstał zespół mieszkaniowy Bellavista – sztandarowa realizacja awangardowej architektury przedwojennej Danii. Oprócz domów mieszkalnych Jacobsen zaprojektował budynek teatralny, restaurację, a w niewielkiej odległości również stację benzynową. Ten ostatni obiekt był pierwszym, który zwracał uwagę przybyszów z Kopenhagi swoją nowoczesną, wręcz futurystyczną formą. Dzisiaj, spoglądając na okrągłe zadaszenie nad stanowiskiem do tankowania, nie sposób nie pomyśleć o krzesłach, które Jacobsen stworzył 20 lat później. Ideałom modernizmu, które zamanifestowały się w Bellevue, twórca pozostał wierny do końca swojego życia. Asymilował nowe tendencje i współinicjował kolejne fazy ewolucji modernistycznej doktryny, nad którą unosił się duch złotego podziału i klasycznych proporcji.
Warto zajrzeć do położonej bezpośrednio przy drodze restauracji Bellevue, której obecna nazwa to oczywiście „Jacobsen”. Wnętrze poddano kilka lat temu gruntownej renowacji, z pietyzmem zachowując wszystko, co pozostało po dawnym wystroju. Organiczna forma baru i obudowy kominka to jedyne elementy oryginalne. Bar otaczały niegdyś wysokie krzesła z charakterystycznymi oparciami, w których można doszukać się podobieństwa do siedzisk projektowanych przez Jacobsena w latach 50. Późniejsze obiekty, elementy zastawy stołowej z lat 60. i krzesła z tego samego okresu, harmonijnie uzupełniają wystrój.
Louisiana
Przemierzając „duńską Riwierę” w kierunku północnym docieramy do jednego z najlepszych i najoryginalniej zaprojektowanych muzeów świata – Louisiana Museum of Modern Art. Obiekt, sprawnie zarządzany przez prywatną fundację, mieści się na wzgórzu pomiędzy urwistymi brzegami jeziora i morza. Od końca lat 50. do początku 90. powstało tu kilkanaście niskich budynków zaprojektowanych przez tych samych architektów – Jorgena Bo i Vilhelma Wohlerta. Budynki połączone są przeszklonymi pasażami, z których można obserwować wspaniałą naturę i ogrodową ekspozycję rzeźb. Zgodnie z zamiarem projektantów, wędrówka przez kolejne wnętrza dostarcza bogatych i bardzo zróżnicowanych wrażeń.
Planując pobyt w Danii, warto pamiętać, że w tym miejscu, od 30 sierpnia do 12 stycznia roku 2003, otwarta była największa przeglądowa wystawa twórczości Jacobsena. Prace nad jej przygotowaniem, skandynawskim zwyczajem odbywały się na widoku publicznym. Wystawa składała się z trzech części: tła historycznego, przeglądu najważniejszych obiektów architektonicznych i interpretacji twórczości Jacobsena dokonanej przez wybitnych projektantów: Kazuyo Sejimy z Japonii, szwajcarski zespół Gigon/Guyer i Francuza – Dominique’a Perraulta.
Wśród licznych prezentacji warto było zwrócić uwagę na szkice ogrodów, których zakładaniem Jacobsen pasjonował się przez całe życie, oraz jego wczesne prace architektoniczne. Projekt „domu przyszłości”, który tu przedstawiamy (opracowany wspólnie z architektem Flemmingiem Lassenem), został wyróżniony I miejscem w konkursie z 1929 roku. Przyniósł młodemu architektowi ogromny rozgłos, a szerszej publiczności stał się znany dzięki wystawie pokonkursowej, gdzie można go było obejrzeć w naturalnej skali. Jak na „maszynę do mieszkania” przystało, posiadał obrotową strukturę i wszelkie komunikacyjne udogodnienia. Lądowisko na płaskim dachu dla helikoptera, garaż dla samochodu i przystań dla motorówki wodnej, jako integralne części budynku pozwalały jego mieszkańcom panować nad otaczającymi dom żywiołami. Projekt ten wędrował za Jacobsenem przez wiele lat, aż wreszcie w 1956 roku został przez niego zrealizowany z dużymi zmianami w postaci „Okrągłego domu”.
Royal Hotel
Kilka dni spędzonych w tym najwyższym niegdyś budynku w całej Skandynawii może być znakomitą lekcją twórczości Arne Jacobsena i okazją do mocnych przeżyć natury estetycznej. Realizując filozofię „projektowania totalnego”, Jacobsen stworzył tu dzieło pełne, obejmujące zarówno architekturę budynku, jak i jego najdrobniejsze szczegóły – meble, oświetlenie, a nawet klamki.
Od otwarcia hotelu (1960) minęło w 2001 roku ponad 40 lat. W tym czasie zmieniły się standardy wyposażenia obiektów tej klasy, O pierwotnym wyglądzie hotelowych wnętrz zaświadcza słynny apartament 606, który zrekonstruowano ze świetnym wyczuciem intencji twórcy, ale i z surowym konserwatorskim rygoryzmem. W szarozielonej tonacji ścian, wykładzin, tapicerek i tkanin dekoracyjnych, z nieco tylko cieplejszym akcentem w postaci boazerii wykończonej ciemnym fornirem, odnajdujemy ulubioną paletę mistrza, która współgrała z estetyką późnego modernizmu lat 60.
Komentatorzy tego dzieła podkreślają kontrast między geometryczną formą dominującą w architekturze budynku a organicznymi formami słynnych foteli „Jajko” i „Łabędź”, zaprojektowanymi przez Jacobsena specjalnie dla wnętrz Royal Hotel. Jednakże pod pojęciem organiczności nie należy tu rozumieć swobody w prowadzeniu linii. Modelując w nieskończoność swoje prototypy, Jacobsen jak pitagorejski filozof poszukiwał tej jedynej krzywej, która miała być wyrazem matematycznej wręcz harmonii doskonałych form. Geometryczność i organiczność to zatem dwie strony tego samego medalu, a spójność tego zamysłu wyraźnie odczuwamy zarówno spoglądając na elewacje budynku, jak i śledząc krzywiznę ścianki kieliszka, jednego z tych obiektów, które Jacobsen stworzył z myślą o całym projekcie.
To ostatnie porównanie przypomina o konieczności spędzenia przynajmniej jednego wieczoru w restauracji na najwyższym 21 piętrze, gdzie nieomal wszystkie przedmioty wyszły spod ręki mistrza. Jak niegdyś, restauracja wyposażona jest w stoły z prostą aluminiową bazą i krzesła „7” (słynne z tego, iż są najczęściej kopiowanym wzorem na świecie). Tu też zachowano oryginalną kolorystykę wnętrza. Jego integralnym elementem jest nieprzerwana wstęga okien otwierająca wspaniałą panoramę Kopenhagi – widok, który wówczas, na początku lat 60., miał świadczyć o tym, że jest to miasto nowoczesne i kosmopolityczne.
Wnętrza hotelu okazały się przydatne przy tworzeniu scenografii do filmu Stanleya Kubricka „2001: Odyseja kosmiczna”, jednak nie wszystkie jego elementy mogły być zaakceptowane przez kosmopolityczną wprawdzie, lecz mieszczańską w upodobaniach klientelę. Produkowane do dzisiaj przez Georga Jensena (Royal Copenhagen) sztućce „AJ”, zostały wkrótce zastąpione przez bardziej tradycyjne wzory. Dzisiaj wzór „AJ” wrócił na stoły i każdy gość restauracji, po chwili zrozumiałego zawahania, może przekonać się o jego ergonomicznych zaletach. Ja opuściłem restaurację z ugruntowanym przekonaniem, że zagłębienie łyżki powinno być wąskie i podłużne, a nie okrągłe, jak to zwykle bywa.
Wizytówką hotelu jest jego dolny hol, któremu ton, jak dawniej nadają fotele „Jajko” i wspaniałe schody zawieszone w iluzorycznej przestrzeni nieistniejącej klatki schodowej. Wielką pasją Jacobsena było tworzenie takich niewiarygodnych pod względem statycznym konstrukcji jak ta, czy wcześniejsza klatka schodowa w ratuszu w Rødovre (1952-56), umieszczona w szklanym cylindrze klatka schodowa biurowca firmy A Jespersen & Son, albo przykład najbardziej znany – klatka schodowa w Banku Narodowym Danii (1971), jego ostatnim wspaniałym dziele.
Duńskie Centrum Wzornictwa
Wystawa „Evergreens & Nevergreens”, czynna w Duńskim Centrum Wzornictwa w Kopenhadze w 2001 roku, była okazją do zapoznania się ze zrealizowaną i niezrealizowaną częścią twórczości Jacobsena. Obok projektów zapomnianych i poniechanych, zwracały uwagę przedmioty codziennego użytku produkowane nadal przez wiele duńskich firm, takich jak Fritz Hansen (meble), Louis Poulsen Lighting (lampy), Vola (baterie łazienkowe), Stelton (naczynia metalowe) i Royal Scandinavia (szkło użytkowe, sztućce). Z okazji jubileuszu Fritz Hansen wyprodukujeował w 2001 roku limitowaną serię czarnych krzeseł z serii „Ant” oraz stołów z czarnym blatem o obrysie w kształcie jaja (z początku lat 50.). Natomiast Georg Jensen uczcił rocznicę, uzupełniając słynną serię sztućców „AJ” o przedmiot niezwykły – nóż i zarazem łopatkę do nakładania ciasta „Congratulations”. Jak głosi anegdota, Jacobsen wiedziony instynktem projektanta i zarazem wielbiciela tortów kremowych, wykonał kiedyś ten przedmiot w jednym egzemplarzu przy okazji celebrowania swoich urodzin.
W typoszeregu „evergreens”, w prezentowanym dorobku zwracały uwagę dwa projekty wzornicze z ostatniego okresu twórczości Jacobsena. Zarówno naczynia stołowe „Cylinda-Line”, jak i armatura łazienkowa „Vola” (powstała jako element wyposażenia budynku Narodowego Banku Danii) zostały zaprojektowane na podstawie modułu koła. Ponadczasowa forma, zredukowana do minimum, w wypadku „Voli” dodatkowo była związana z zastosowaniem nowoczesnej technologii. Całą instalację, poza wylewem wody i uchwytami do ręcznej regulacji, Jacobsen ukrył w ścianie, co od tamtej pory stało się standardem obowiązującym zwłaszcza w obiektach publicznych.
W 1971 roku śmierć przerwała drogę twórczą Jacobsena. Pozostawił po sobie rozpoczęte projekty, świetnie funkcjonującą pracownię architektoniczną i ogromny dorobek, który nadal jest częścią europejskiego dziedzictwa, a przede wszystkim znakiem rozpoznawczym jego niewielkiej skandynawskiej ojczyzny.